mógłbym powziąć różne podejrzenia. Mogłyby stąd wyniknąć gadaniny w biurze, mogliby zostać skompromitowani.
— To nie do uwierzenia! — wołała młoda kobieta.
— Przytaczam to jako jeden jeszcze dowód ich stanowczej nieudolności. Zapewne zaraz po zadaniu ciosu będziesz musiała pojechać zdać sprawę ze wszystkiego „jemu“?
— Tak.
— Otóż mówię ci to, ażebyś mogła „mu“ dokładnie objaśnić, co oni dwaj są warci. Wprawdzie mamy od „niego“ zupełne upoważnienie do działania, jak uważamy za właściwe, wprawdzie względem ciebie „on“ żywi zupełne zaufanie, a to, co zrobimy, zrobimy przy pomocy innych, na zasadzie postanowień większości, którą sobie przygotujemy, ale uważałem, że „on“ ma do nich zawsze pewną słabość. Trzeba „go“ więc przekonać, że Lurje i Landsberger nie tylko zdradzają „naszych“, ale nadto stanowczo są niemożebni przez swoje niedołęstwo, że jeszcze parę kroków dalej, a mogliby narazić nas wszystkich. Rozumiesz?
— Rozumiem.
„Josek“ skończył właśnie pisać. Uważnie przebiegł okiem obadwa listy: otrzymany z rąk Natana i w tej chwili napisany. Podał je młodej kobiecie.
— Poznaj, który oryginalny, a który podrobiony? — zapytał.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/388
Ta strona została uwierzytelniona.