— A w czem?
— Róża...
— Pańska córka?
— Tak. Róża znikła.
— Niepodobna! I kiedy? Jak?
— Wczoraj wieczorem.
— Pan sądzisz, żęto może mieć związek z naszemi interesami i wpływ na nie?
— Ja tak sądzę, ja jestem pewny. Pan potrzebujesz wiedzieć...
„Josek“ zaczynał być niecierpliwy.
— Mówże pan, do licha, wszystko.
Apenszlak odetchnął ciężko. Zatrzymał się, przeciągnął ręką po czole, wreszcie napił się herbaty.
— Pan potrzebujesz wiedzieć, że jak miała przyjść rewizja, to ja bardzo byłem niespokojny i zaambarasowany o jeden pugilares, co mam w nim bardzo ważne papiery...
— Więc?...
— Chciałem go oddać Rózi. Przy niej nie szukaliby; nie mogliby podejrzewać.
— I oddałeś pan?
— Nie. Jej nie było. Ale ja pugilares z papierami włożyłem w jej łóżko.
— Co dalej?
— Potem, jak się rewizja skończyła, ja byłem trochę słaby. Pan potrzebujesz wiedzieć, co ja jestem chory na serce. Ja się położyłem do łóżka, wziąłem lekarstwo.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/392
Ta strona została uwierzytelniona.