kie strony. Każdy odgłos gwizdawki wywoływał nerwowe drganie muskułów jego twarzy.
— Więc będzie wszystko dobrze? — pyta mniemanego barona.
— Najlepiej w świecie! — odpowiedział ten ze zwykłym mu spokojem i zimną krwią. — Dałem ci paszport, zapewne lepszy, niż twój własny. Jedź z nim, dokąd chcesz, tylko tam, gdzie cię nie znają, rób, co chcesz, baw się, rób interesy, wyszukuj sobie geszefty, a za dwa, lub trzy tygodnie będziesz mógł na pewno wrócić.
— Wrócić?
— Tak, ażeby ostatecznie zlikwidować swe interesy. A potem pojedziesz sobie, dokąd zechcesz.
— A przez te dwa tygodnie?
„Josek“ spojrzał nań z ironją.
— Bądź spokojny. Przez te dwa tygodnie, a nawet znacznie prędzej, partja zostanie rozegraną. Mam zresztą dziewięćdziesiąt szans na sto, że będzie rozegrana na moją korzyść. A ponieważ dziwnym trafem losy twoje wiążą się z mojemi, możesz na tem tylko zarobić.
— W jaki sposób się porozumiemy? — pytał po chwili Apenszlak.
— Pisz do mnie „poste restante“ pod literami B. v. R. o twojem miejscu pobytu, a już ja dam ci znać, co potrzeba.
Apenszlak chciał zapytać jeszcze o coś, ale kantorzysta machnął ręką.
— Dosyć — rzekł krótko — mam jeszcze in-
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/396
Ta strona została uwierzytelniona.