Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/422

Ta strona została uwierzytelniona.

i umarłych i z olbrzymią intuicją rozwiązywał najtrudniejsze zagadnienia matematyczne. Był to przytem poeta i myśliciel, głowa gorąca, którą rozpalały potężne zagadnienia społeczne i bytowe, ważące się na dalekim Zachodzie. W szufladach jego spróchniałego stołu leżały całe stosy kart, zapisanych gorączkowemi słowy i potężnemi myślami. Nie napróżno te oczy spoglądały w przestrzeń z taką słodyczą i melancholją.
Berdyczów był dla Mojżesza tylko etapem w drodze, którą sobie nakreślił zgóry. Pracował on tu gorączkowo, uzupełniał ostatnie braki w wiadomościach, kształcił się, przelewał swe myśli na papier i czekał chwili, kiedy będzie już czas z zapadłej stolicy żydowskiej wyruszyć w daleki świat, do Europy, ażeby tam rozwinąć szeroko skrzydła.
Czas ten jednak nigdy nie miał dla niego nastąpić.
Na tych samych, wiecznie brudnych i skrzypiących schodach, na których walały się kawałki wyrwanego ze ściany tynku i stały kałuże pomyj, znajdowało się mieszkanko, równie skromne, jak izdebka Mojżesza, a bodaj od niego uboższe; w tem mieszkanku wegetowały dwie biedne kobiety: matka i córka. To sąsiedztwo miało stanąć na przeszkodzie aspiracjom Mojżesza.
Matka i córka nie były żydówkami. Przybyły one do Berdyczowa zaledwo od półtora roku i żyły tu w ciężkim niedostatku. Obiedwie nosiły na sobie piętno lepszego bytu i innej sfery spo-