— Jest to mój obowiązek wobec dziecięcia, które przyjdzie na świat; rozważyłam to głęboko — mówiło dziewczę. — Do tego czasu jednak nie chcę go widzieć.
Abraham zawładnął wkrótce sytuacją. Stał się on pośrednikiem pomiędzy przyszłymi małżonkami. On pozornie starał się złagodzić kontrasty, jakie dotąd przedstawiały ich charaktery, usposobienia i nawet położenie w społeczeństwie; on wreszcie ułożył sposób, w jaki najpraktyczniej, w trudnych warunkach zewnętrznych, w jakich się znajdowali, miało nastąpić ich połączenie. Wytłumaczył dziewczęciu, bardzo do tej wstrzemięźliwości skłonnemu, że odkrycie jej wyjątkowego położenia wobec ludzi, którzy ją przygarnęli i wobec poczciwego księdza proboszcza byłoby tylko nową hańbą.
Zgodziła się, że w chwili gdy stan jej zaczynał być aż nadto widocznym, nie pozostawało nic innego, jak tylko zniknąć bez wieści z domu zakrystjana; chwili krytycznej dziewczę miało oczekiwać w domku, wynajętym w jednym z położonych nieopodal wiosek. Ma się rozumieć, Mojżesz z serdeczną gotowością oddał do rozporządzenia Abrahama wszystkie oszczędności, ażeby tylko zapewnić należne wygody tej, która mu zastąpiła wszystkie ideały, i ażeby móc kiedyś związać jej rękę ze swoją.
Józia zgodziła się z koniecznością, postawiła przecież jedną kwestję. Do tej chwili oczekiwała odpowiedzi na list, doręczony jej na łożu śmierci
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/443
Ta strona została uwierzytelniona.