mu musieli uczynić zadość. Wspólnicy zechcieli potem ową instytucję uczynić polem operacyj, mających na celu wyzysk występku. Żądanie to Mojżesz i Abraham odepchnęli.
I oto pewnego poranku odkryto miljonową kradzież w tym banku, utrzymywanym przez człowieka, którego przeszłość czyniła zależnym od najgorszego gatunku łotrów i który musiał dopuścić do udziału w przedsiębiorstwie dwóch z pomiędzy nich. Jego wspólnik wykupił swe winy w dniu spełnienia kradzieży — samobójstwem.
— ...Boże mój! — pytała w ostatnim frazesie rękopisu panna Fela — nie wiem, czy Ty mi wybaczysz oskarżenia, które mi się tutaj nasuwają pod pióro, Ty jednak widzisz, że oskarżam winnych jedynie dlatego, ażeby pomóc do uniewinnienia oskarżonych bez winy“.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Na tem kończył się rękopis. Z boku „Fryga“ napisał dużemi literami czerwonym ołówkiem: „Mojżesz — nieboszczyk Halberson; Abraham — stary Ejteles“.