Prawdziwy chaos panował we wnętrzu pugilaresu Apenszlakal
Czego tam tylko nie było... Rachunki, awizacje sądowe, metryki, jakieś zagadkowe notatki, pisane żydowskim alfabetem, kolumny cyfr na brudnych świstkach papieru, paszporty, weksle, wreszcie banknoty niedokończone... tak, niedokończone, ponieważ brakło im ostatecznego, retuszu i wodnych znaków — oto bogaty materjał, który się zawierał w grubym skórzanym pugilaresie negocjanta nalewkowskiego.
Zbrakłoby nam miejsca i czasu, gdybyśmy chcieli tak, jak adwokat „Julek“ i „Fryga“, tej poświęconej na czuwanie nocy, badać kolejno każdy papierek, wczytywać się w litery żydowskiego alfabetu, znane zresztą dobrze ajentowi policyjnemu, i sprawdzać cyfry, rzucone na świstki papieru.
Czytelnik dowie się tedy od nas tylko o ostatecznym rezultacie tego sprawdzenia.
Zawartość pugilaresu przekonywała aż nadto
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/449
Ta strona została uwierzytelniona.
II
PAPIERY APENSZLAKA