dwie 14 lat, ukradł na ulicy jednemu tutejszemu bankierowi portfel z kilkunastu tysiącami rubli i nie został złapany. Mówią także, że kiedyś podrobił weksel „jego samego“ tak, że „on sam“ nie poznał fałszu.
„Od pewnego czasu niema go w naszych okolicach; ktoś mi wspominał, że pojechał do Warszawy pilnować „naszych“, którzy robią jakiś duży interes z bankierem Ejtelesem. Wiesz, kochany przyjacielu, jak „on sam“ jest przezorny i jaki ma sposób postępowania. Bardzo być może, iż niedowierzając swoim, posłał tam tego chłopca dla nadzoru; jest to tem prawdopodobniejsze, że piszesz, jakoby twój Józef Stiefel pracował w kantorze u Ejtelesa.
„Więcej nie mam co pisać. Oby Jehowa zachował cię w zdrowiu i zesłał na twą głowę wszelkie błogosławieństwa! Liczę, że jeżeli uda mi się uzyskać dla twojej przybranej córki, Rajzy, posag, zwrócisz mi nareszeie, kochany przyjacielu, wiadome weksle.
„Pozdrawiam cię...
(Tu następował nieczytelny podpis).
U dołu tego listu „Fryga“ nakreślił kilka wierszy czerwonym ołówkiem.
Przytaczamy je całkowicie:
„Panna Róża — córka nieboszczyka Halbersona i chrześcijanki (??).