Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/457

Ta strona została uwierzytelniona.

„Fryga“ przysunął się z krzesłem nieco bliżej do biurka sędziego.
— Otóż, przyszedłszy tutaj, opowiedziałeś mi pan w ogólnych zarysach wasze odkrycia, poczynione wczoraj w gabinecie adwokata i rezultaty zbadania powierzonych mu papierów?
— Tak. Przypominam o zastrzeżeniach co do rękopisu panny Feli — wtrącił dość bojaźliwie ajent.
— Pamiętam o tem. Odkrycia te dają nowy materjał w sprawie, którą w tej chwili rozważamy. Następnie — dodał sędzia, wskazuje na biurko — oto przed nami cały prawie tekst tajemniczej kartki, której brakujące szczątki odkryliśmy dziś w zapieczętowanem do tego czasu mieszkaniu nieboszczyka Halbersona.
Sędzia przez chwilę przyglądał się strzępom papieru, ułożonym na biurku.
— Rzeczywiście nie brak prawie ani jednego kawałka. Papier jest ten sam. Tak jak pan to ułożyłeś przed chwilą, jeden strzępek przystaje najzupełniej do drugiego. Jest to całość.
„Fryga“ skinął głową.
— Otóż tak, jak obecnie się to przedstawia, mamy następującą kombinację liter, ułożonych w cztery podłużne wiersze.
Sędzia podał ajentowi ćwiartkę papieru na której w następujący sposób odtworzone było owe pismo: