Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/458

Ta strona została uwierzytelniona.
ąbźorgdopćyzczsinzreipaprózceiwa
tąiweizdeinanokywhcaiwzrdyzrpćyż
ołząmodaiwzcezrćiborzonoiwómmesc
ootyzcwonatszakzorhcezrtuineimiw

— Jak pan widzisz — prowadził dalej sędzia — podkreśliłem te litery, któremi nowoodkryte w izdebce Halbersona strzępki papieru pozwoliły nam uzupełnić to tajemnicze pismo. Co ono jednak ostatecznie znaczy? Objaśnij mnie pan, bo ja, przyznam się, nic nie rozumiem.
„Fryga“ wstał w tej chwili z krzesła, jakgdyby poruszony sprężyną. Uszanowanie, jakie miał dla sędziego, krępowało go nieco. Wieszczcie jednak zawołał:
— Ależ to takie proste!
Sędzia uśmiechnął się.
Ajent policyjny wydobył z gorączkowym pośpiechem z kieszeni kawałek ołówka i zaczął szybko kreślić coś na tym samym kawałku papieru.
— Chwileczkę cierpliwości, panie sędzio — rzekł przedtem.
Sędzia spoglądał na niego z niedowierzaniem.
— Oto jest — rzekł po chwili „Fryga“. — Odtwarzam to pismo tym samym systemem, o którym żona moja pisała w liście.
— Tak?
— Zmieniam porządek liter. Piszę je nie od początku do końca, ale od końca do początku i mam co następuje...