Opowie wszystko nam, którzy Janka kochamy i cenimy.
— A jeżeli Strzelecki rzeczywiście jest winien? — zrobił uwagę doktór.
— Ja za niego ręczę — wołał głośno, bijąc się w piersi, Władek Stawinicz — ja ręczę. To jest nieporozumienie, które trzeba wyjaśnić. Strzelecki nie ma rodziny, nie ma nikogo, my powinniśmy się zająć jego sprawą i wyprowadzić ją na jaw.
— Ja jestem tego samego zdania — dorzucił gorąco adwokat.
W tej chwili do „Loży“ weszło jeszcze paru młodych ludzi. Wiedzieli już oni o fatalnym wypadku i przychodzili wzruszeni, niespokojni... Stanęli wszyscy na środku saloniku i przerzucali się uwagami i pytaniami.
Ogólna opinja była, że Strzelecki padł ofiarą nieporozumienia i że do przyjaciół należało zajęcie się jego losem... Panowało ogólne wzburzenie.
Bo też Strzelecki był jednym z najstalszych członków „Loży“. Nazywano go żartobliwie wice-prezesem, podczas kiedy tytuł prezesa przyznawany był bezspornie Stawiniczowi. Zresztą Janek Strzelecki, o charakterze serdecznym, pełnym wylania, gotów zawsze do przysług i nawet poświęceń, był lubiany i kochany przez wszystkich. Pomiędzy zebranymi nie było pewno ani jednego, któryby nie doznał od niego przysługi lub grzeczności. To też wieść o jego aresztowaniu wywołała prawdziwą burzę.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.