— Jak widzisz, nie mamy innego wyjścia.
— A więc likwidacja?
— Rzeczywiście. Powtórzmy zresztą raz jeszcze systematycznie to wszystko, co przed chwilą raczyłeś mi rzucić w szeregu nieporządnych frazesów. Rzecz jest zbyt ważna; rzucamy zbyt korzystną sytuację i za bardzo narażamy się „naszym“, którzy, jak wiesz, mają dość długie ręce, ażebyśmy nie mieli rozważać przedsiębranego kroku ze wszystkich stron. Powtórzmy jeszcze raz.
Pan Natan Lurje, na te słowa pulchnego pana Landsbergera, wzruszył energicznie ramionami.
— Z tobą nigdy nie można mówić serjo — rzekł głosem ostrym i wielce różnym od zwykłego, eleganckiego swego sposobu mówienia.
Twarz, którą w tej chwili pan Natan zwrócił do swego interlokutora, nosiła wyraźne ślady zmęczenia. Wspólnik bankierskiego domu „Ejteles i Sp“. wyglądał na człowieka, który nie spał parę nocy; oczy miał zaczerwienione i podkrążone obwódkami.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/468
Ta strona została uwierzytelniona.
IV
LIKWIDACJA