przyjaciela Halbersona, którzy zdaje się, popełnili dwa wielkie błędy: w młodości mieli na sumieniu jakieś grzeszki, na starość zrobili majątek... Nieprawda?
Pan Joachim przerwał sam sobie krótkim, urywanym śmiechem; pan Natan nie odzywał się ani jednem słowem.
— Ale to wszystko jeszcze głupstwo — ciągnął negocjant hamburski. — Największym jest błędem, a głównie tego starego, który już przypieczętował swoje idjotyzmy śmiercią na stryczku, był sentymentalizm, który, pomimo upływu wszelkich przedawnień, przeszkodził im wyrzucić nas precz. Skończyło się na tem, że zamiast wziąć od nich po kilkanaście tysięcy rubli, jak ty chciałeś, kazaliśmy im założyć bank i staliśmy się ich wspólnikami. W ten sposób, każdy z nas mógł urzeczywistnić swoje ideały. Ja mogłem uczynić zadość mojemu pragnieniu rozwinięcia działalności zagranicą, poza obrębem tego kraju, który, przyznasz, jest dosyć barbarzyński, ty mogłeś się osiedlić i grać rolę poważnej i eleganckiej osobistości w Warszawie, dokąd cię zawsze pociągały kobiety...
Pan Joachim urwał nagle.
— Przyznaj — zaczął po chwili — że te twoje nerwy to znów z powodu jakiejś kobiety?
Pan Natan roześmiał się z przymusem; pociągnął ręką po czole. Podniósł się i przeszedł przez pokój, wreszcie zatrzymał się przed Landsbergerem.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/470
Ta strona została uwierzytelniona.