Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/473

Ta strona została uwierzytelniona.

na naszą korzyść nasz własny bank. Przyznam ci się, iż, nie mówiąc już o względach praktycznych, ta ideja podoba mi się niezmiernie z punktu widzenia, że tak powiem, artystycznego.
Pan Natan poruszył się gwałtownie.
— Poco te dygresje? — zawołał z hamowaną gwałtownością. — Masz mówić, mów i kończ czemprędzej.
Pan Joachim w odpowiedzi pokiwał głową.
— Ach, te kobiety, te kobiety!
Po chwili zresztą zmienił ton i prawił dalej:
— A więc kończmy. Myśl twoja się udała, jak nie można lepiej, za bardzo dobrze. Wziąłeś zgórą sto tysięcy rubli, nie ściągnąwszy na siebie najmniejszych podejrzeń. Z Halbersonem zdarzyło się coś dziwnego; przypuszczam, że, uczyniwszy ci pewne ułatwienia, miał potem, jak zwykle ludzie zbyt sentymentalni, jakieś głupie wyrzuty i skrupuły, które kazały mu się pozbawić życia. Wreszcie dziwny przypadek postawił w stanie oskarżenia jednego z urzędników naszego banku...
— Tak, Strzeleckiego!
— To wszystko dodatnie strony sprawy. Ale są i ujemne. Mówisz, że wziąłeś z kasy sto tysięcy rubli, tymczasem brak tam trzechkroć stu tysięcy... Gdzież jest dwakroć?
— Alboż ja wiem!
— Pozwolisz, kochany Natanie, że postawię w tej mierze parę hipotez. Tylko się nie gniewaj! nasza stara przyjaźń, a przedewszystkiem wspólny