Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/477

Ta strona została uwierzytelniona.

historja z ową tajemniczą osobistością, która potrafiła się dostać do wnętrza „fabryki“, rewizja, przymusowa wyprowadzka „fabryki“, opóźnienie robót, jeśli nie zupełna ich kompromitacja. Teraz, kiedy „ta“, jeśli nie zna zgruntu, to przynajmniej węszy sprawę plomb i sprawę „obrazków“, czy myślisz, że nam będzie łatwo puścić w obieg to wszystko, choćby nie było zwłoki w ukończeniu?
Najwidoczniej pan Natan wyrazem „ta“ oznaczał policję; co miały znaczyć w jego żargonie „obrazki“, wiemy.
— To rzecz poważna! — zrobił uwagę pan Joachim.
— I to jeszcze nie wszystko. Byłem dziś o siódmej rano u Apenszlaka — widywałem się z nim tak wcześnie dla uniknięcia plotek — i... nie zastałem go. Nie nocował w domu.
— Nieprawdopodobne!
— Pobiegłem do Fajnhanda, który był jego najbliższym, i wiesz, czego się dowiedziałem?
— No?
— Apenszlak, zdaje się, wyjechał, a jego córka, piękna Róża, znikła dzień przedtem.
— Co za córka? Co za piękna Róża?
— Ach, ty nic nie wiesz. To właśnie przyprowadza mnie do rozpaczy. Mówimy otwarcie, a więc nie będę przed tobą ukrywał, że pomiędzy mną a Apenszlakiem istniały projekty małżeństwa między mną a jego córką.