Warszawa posiada zakąty o których w owym czasie nie miała najmniejszego pojęcia większość tak zwanych „warszawiaków z krwi i kości“.
Weźcie, naprzykład całe tak zwane przemieście wolskie, położone za rogatkami tego nazwiska, stanowiące gromadę domów i domków, poprzecinanych wąskiemi i błotnistemi ulicami, których krańce wychodzą na pola, zasiane wiatrakami, czasem na mur przytykającego cmentarza, niekiedy na wyrwy po wykopanej glinie, zwane „gliniankami“.
W okolicach tych glinianek krążą najgorsi bandyci. Wieczorem przejść tu niepodobna. Mieszkańcy sąsiednich domków słyszą nieraz o późnej nocy jakieś dzikie krzyki i charczenia, odgłosy walki i rozpaczliwe wołania. Ktoby się jednakowoż odważał zapuszczać pomiędzy te głębokie wyrwy, w głębi pełne brudnej, zielonawej wody, z boków obrosłe krzakami, śród nocy czarnej jak atrament, zaludnione niewyraźnemi cieniami? Każdy naciąga tylko kołdrę na uszy i probuje czy okiennice zamknięte.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/486
Ta strona została uwierzytelniona.
V
ZGROMADZENIE