zdrajcą, i ażeby „on sam“ dowiedział się o tem z waszych ust.
Z różnych stron piwnicznej izby odzywały się głosy aprobaty.
— Na jaką karę zasłużył, podług naszych zwyczajów, zdrajca? — pytał dalej młody brunet.
— Na śmierć! — odezwało się kilka głosów.
— A oto dowody — rzekł brunet, wydobywając z zanadrza papier.
W tej chwili drzwi się otworzyły i wszedł pan Natan.
— Co to? — rzekł odrazu głosem urywanym i krótkim. — Oskarżają mnie? Kto?
Przez chwilę panowało w piwnicznej izbie milczenie.
— Ja! — odrzekł gardłowym głosem brunet.
Pan Natan powiódł dookoła dumnym wzrokiem.
— Mnie?
— Tak.
— Mnie?... Jednego z Trzech, którego wszyscy, jak tu jesteście, znacie od lat tylu... Ależ to szaleństwo... I o co?
Młody brunet wysunął się naprzód.
— Natanie Lurje — odrzekł głosem chrapowatym, uderzającym pewną energją — w imieniu „jego samego“ i „naszych“ zapytuję cię, gdzie są trzykroć sto tysięcy rubli, skradzione przez ciebie z kasy Ejtelesa, które należą do nas wszystkich?
Pan Natan zbladł, jak trup. Niespodziewanie,
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/490
Ta strona została uwierzytelniona.