Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/498

Ta strona została uwierzytelniona.

Wziął lampę ze stołu i zbliżył się z nią do biurka. Usiadł w fotelu. Przez chwilę trzymał głowę w dłoniach, jakgdyby dla przyprowadzenia myśli do porządku.
Ujął pióro. Oto kilka wierszy, które rzucił na papier:
„Przed śmiercią, która za parę minut nastąpi, proszę i upoważniam córkę moją, Felę Ejtelesównę, ażeby niezwłocznie przedstawiła sądowi złożony na jego ręce rękopis, opatrzony moim podpisem, który zawiera szczegółowe opisanie wypadków z dawno minionej przeszłości, dowodzących, że Jan Strzelecki nie może być winien popełnienia kradzieży 300,000 rubli z kasy mojego banku. Wina ta może ciążyć jedynie na Natanie Lurjem i Joachimie Landsbergerze, których o to, jak również i o zamach na moje życie oskarżam. Co własnoręcznie stwierdzam.

Abraham Ejteles.“

Kiedy bankier podniósł się od biurka, na jego twarzy malowało się silne postanowienie. Powoli zbliżył się do stołu, na którym stała szklanka z napojem, zabarwionym na kolor brunatny.
Podniósł ją do ust.