Ajent rozśmiał się zcicha:
— O, o to bądź pan spokojny.
Starzec postąpił stosownie do żądania ajenta policyjnego.
Za chwilę „Fryga“, trzymając w ręku rewolwer, otwierał zaledwie przymknięte drzwi pokoju kasowego.
Wchodzący, przy świetle niewielkiej latarki, ujrzeli stojącego przy rozwartej narozcież kasie ogniotrwałej pana Natana Lurjego.
Z gorączkowym pośpiechem wydobywał on obiedwiema rękami z głębi kasy banknoty i papiery wartościowe i wkładał do trzymanej w ręku torebki podróżnej. Był tak zajęty tą czynnością, że nie zauważył nawet wejścia trzech ludzi.
— Oto złodziej! — rzekł głośno „Fryga“.
Pan Natan odwrócił się. Torebka podróżna wypadła mu z ręki.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Z chwilą, gdy pan Natan Lurje zrozumiał, że został schwytany na gorącym uczynku i że wymierzony przeciwko jego piersi rewolwer nie pozwala mu się uciec do żadnych gwałtownych środków, nastąpił u niego zupełny upadek ducha. Na umiejętnie postawione przez „Frygę“ pytania, przyznał się do popełnienia kradzieży, a następnie zeznał na piśmie co następuje: „Ja, niżej podpisany, wobec świadków, dobrowolnie przyznaję, że jestem jedynym sprawcą kradzieży i t. d.“ Po otrzymaniu tak cennego dokumentu, gdy we czterech po-