Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/505

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie za śmiałe twierdzenie? — rzucił uwagę urzędnik.
— Pan sędzia oceni.
„Fryga“ rozpiął surdut i wydobył z wewnętrznej kieszeni dużą kopertę z urzędowemi pieczęciami. Było to właśnie przyznanie Natana Lurjego.
— Niepodobna, niepodobna! — wołali obaj pracownicy, odczytawszy pismo.
— A jednak to fakt autentyczny. Przyznanie zostało podpisane przy świadkach, a świadkami byli pan Ejteles, jego wnuk i ja.
— To wystarczy — zakonkludował sędzia.
Po chwili zapytał „Frygi“ o rewizję, odbytą za rogatkami Wolskiemi.
Ale „Fryga“ był wstrzemięźliwy.
Objaśnił tylko, że, dowiedziawszy się o miejscu zebrania kilku kontrabandzistów i fałszerzy pieniędzy, zawiadomił o tem swą władzę, która zarządziła rewizję; pomimo wszelkich środków ostrożności i pomimo, że sam „Fryga“ ukrył się w piwnicy, będącej miejscem zebrania, wszyscy zgromadzeni zdołali zniknąć przez tajemne wyjście. Przyaresztowano tylko czterech z pomiędzy nich, w okolicy domku; są to niebezpieczni bandyci, przybyli z Litwy. Przedmioty, znalezione w zajętym domku, nie pozostawiają zresztą najmniejszej wątpliwości co do ich winy, odnośnie do kontrabandy i fałszowania banknotów.
— Oto i wszystko — zakończył ajent policyjny.