Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/506

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko? — zapytał sędzia — a związek tej rewizji z pańską „bandą“?
— Na to... niema dowodów.
Sędzia zamyślił się.
— Wybacz mi, panie R., — sędzia nazwał „Frygę“ po nazwisku — mówię do ciebie, jako człowiek prywatny, którego ciekawość jest w wysokim stopniu podniecona. Czy rzeczywiście pomiędzy fałszerzami z za Wolskich rogatek a Lurjem istnieje jaki związek? Kto i w jaki sposób przygotował fałszywe poszlaki przeciwko Strzeleckiemu? Czy są one raczej tylko dziełem przypadku? Dlaczego przy Lurjem znalazło się tylko 40 tysięcy z trzystu skradzionych? Co znaczy dosłownie tajemnicza kartka, którą wczoraj razem odczytywaliśmy? Dlaczego Lurje odrazu zgodził się podpisać przyznanie do winy? Wreszcie, jaka w tem wszystkiem rola owego Joska Stiefla, zwanego „Macherem“? Oto cały szereg znaków zapytania, na które sądzę, że i pan nawet nie potrafrsz znaleźć odpowiedzi.
Na twarzy „Frygi“ wybił się tym razem uśmiech prawdziwego zadowolenia z siebie.
— Jeśli o to tylko idzie...
— Więc pan rozumiesz tę sprawę?
— Co do joty! co do najmniejszego szczegółu.
Wykrzyk ten wyrwał się mimowoli z piersi ajenta, który zdawał się go już po chwili żałować.
Sędzia kręcił głową. Adwokat z uwagą przysłuchiwał się tej małej utarczce.