Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/508

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy Lurje, jak się do tego własnoręcznie przyznaje? Tak i nie.
Adwokat „Julek“ spoglądał ze zdziwieniem na ajenta.
— To, co w tej chwili panom powiem, będzie wam się zdawało nieprawdopodobnem, a jednak jest to bezwzględna prawda. Owego pamiętnego wieczora kasa Ejtelesa została okradziona dwa razy, przez dwóch ludzi. O wpół do dziewiątej zabrał z niej Josek Stiefel, zwany „Macherem“, zgórą dwakroć sto tysięcy rubli, pozostawiając resztę dla następnego złodzieja. Ten zaś, którym był Natan Lurje, przybył w pół godziny potem, o dziewiątej, i skradł resztę, to jest sto kilka tysięcy rubli.
Twarze słuchaczy, którzy tego wieczora mogliby się już byli przyzwyczaić do niespodzianek, wyrażały zdumienie. Adwokat nie wytrzymał:
— Ależ to bajki z „Tysiąca nocy i jednej“ — zawołał.
„Fryga“ uśmiechnął się tylko.
— Nie tak prędko, panie mecenasie, nie tak prędko! Posłuchajcie panowie jeszcze parę chwil. Dodać należy, iż „Macher“ (będę go tak nazywał dla skrócenia) wiedział o tem, że po nim przyjdzie Lurje, i właśnie zabierał pieniądze na jego rachunek; przeciwnie, Lurje nie miał najmniejszego pojęcia o tem, że już ktoś przed nim zabrał lwią część. To właśnie tłumaczy jego osłupienie, kiedy się nazajutrz, przy protokóle policyjnym z książek przekonał, że skradziono nte sto tysięcy, ale trzy-