Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/514

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc to nie zbieg okoliczności? — zawołał adwokat.
— Bynajmniej. Jak panowie wiecie, Jan Strzelecki, najzacniejszy w świecie chłopiec, ma przeszłość nieco awanturniczą. Pochodząc z zamożnej rodziny, sierota, pozostawiony bez opieki od najmłodszych lat, już dwukrotnie czy nawet trzykrotnie tracił majątek, bo ma prawdziwe szczęście do spadków. Prowadził on niegdyś życie dość hulaszcze, a Paryż, w którym przepędził kilka lat, zna dobrze. Ostatecznie, straciwszy ostatni spadek, wziął się do pracy i od paru lat, korzystając ze swej znajomości języków, pracował w branży handlowej. Młody, przystojny, wyrzucający pieniądze, gdy je posiadał, pełnemi garściami, był zawsze ulubieńcem kobiet; dopóki nie został raz na zawsze zdobyty przez pannę Różę, nie przebierał zbytecznie w łatwych miłostkach. Już taka przeszłość mówiła nieco przeciw niemu. Ale „Macherowi“ tego było mało. Wynalazł dowody nieprzeparte. Piękna Tema, zakochana nazabój w panu Strzeleckim, a pragnąca zemsty na niewiernym, miała złożyć część pieniędzy, pochodzących z kradzieży, jakoby zapomnianą u niej przez pana Strzeleckiego. Sama „Złota Rączka“, która w swych włóczęgach zagranicą, pod pseudonimem Juliete Feygain, napół-studentki, napół-artystki, znała w Paryżu pana Strzeleckiego, i nawet w przygodach jego życia grała pewną rolę, miała go zwabić na spotkanie i następnie odurzyć swym kordjałem,