Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/517

Ta strona została uwierzytelniona.

wyjście, trzymalibyśmy w tej chwili całą bandę w ręku.
Przez krótką chwilę panowało milczenie. Przerwał je adwokat „Julek“:
— Ależ pan chyba jesteś czarodziejem, panie Józefie. Jest to tak proste i prawdopodobne, że wątpić o tem niepodobna. Skąd jednak pan wiesz to wszystko? Wszak jeszcze 48 godzin temu, kiedy byłeś pan w mojej kancelarji, nie miałeś o tem pojęcia. Jeszcze 24 godzin temu, wczoraj podczas rozmowy z sędzią, nie wiedziałeś pan o tem.
„Fryga“ uśmiechnął się.
— To też wiem to od niedawna. Zresztą to nie moja zasługa. Trzeba mieć tylko trochę szczęścia. Wczoraj, wyszedłszy od sędziego, spotkałem mojego przyjaciela, dorożkarza Mateusza, który mi opowiedział historję o zemdlonej kobiecie, którą odwoził ze Wspólnej na Czerniakowską. Dobrze to mieć przyjaciół dorożkarzy... Przyszło mi do głowy, czy to nie Tema, pozbawiona przez „Złotą Rączkę“ przytomności wiadomym kordjałem. Rzeczywiście była to ona. Potrafiłem ją znaleźć i dowiedzieć się od niej wszystkiego, co ona sama wiedziała. Co więcej, stosownie do jej wskazówek, zdołałem podsłuchać ostatnią konferencję „Machera“ ze „Złotą Rączką“ w numerze hotelu Europejskiego, gdzie ona jeszcze wczoraj mieszkała. Wreszcie dziś byłem obecny ukryty na zgromadzeniu „naszych“.