wojną studjowałem w Paryżu prawo czy coś innego, dobrze już nie pamiętam. Właściwie szlifowałem bruki, włóczyłem się po bulwarach i kawiarniach. Miałem sporo pieniędzy i hulaszczy Paryż za Cesarstwa bawił mnie wybornie.
Znałem już wtenczas z widzenia Strzeleckiego, który bawił od trzech lat w nowożytnym Babilonie. Napoczął on dobrze jakąś sukcesje, którą mu już po raz pewno czawarty w życiu zesłała Opatrzność, a nawet, jak powiadali niektórzy, był na dnie worka... Przez dwa lata zresztą, jako polski hrabia, którego nazwiska w żaden sposób niepodobna wymówić, zachwycał swemi szaleństwami bulwary. Znałem go, lecz z widzenia i wiedziałem to tylko, że tak coś przed samem wypowiedzeniem wojny papiery Strzeleckiego poszły na dół. Wierzyciele sprzedali mu pałacyk, meble, konie i obrazy. Strzelecki zniknął z horyzontu...
Zaczęły się czasy wojenne i potężna gorączka, która nas nawet, względnie obcych, zarażała... Kiedy Niemcy zaczęli się zbliżać ku Paryżowi, porwany przykładem kilku moich przyjaciół Francuzów, porzuciłem stolicę i udałem się wraz z nimi w Wogezy. Zaciągnęliśmy się tam do wolnych strzelców.
Nie będę wam tu opisywał bohaterskich moich czynów, bo ich potrosze wcale nie było. Wojna partyzancka, którą uparcie prowadziliśmy, nie zapisała się wybitniej na kartach historji. Biliśmy, gdzie było można, a jeśli nas Niemcy mieli ochotę bić,
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.