— Chociaż — dorzucił po chwili sentencjonalnie — mogła także, jakby była mądra, i ucieknąć.
Zapadł mrok, „Josek“ patrzył pilnie w oczy Apenszlakowi. Po chwili rzekł:
— Przepowieści mnie nie obchodzą. Nie przyszedłem tutaj na słuchanie bajek i dowcipów. Co chcę, musi być zrobione!
Apenszlak pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Zresztą nie mam czasu i przystępuję odrazu do rzeczy.
Wyjął z kieszeni gruby pugilares i położył go na stole.
— Czy pan znasz Charków? — zapytał po chwili.
— Ja? skąd mam znać?
— Czy nie słyszałeś pan przypadkiem o niejakim Rabinersonie, którego tam poszukują za rabunek, liczne oszustwa i fałszerstwa weksli?
Apenszlak podniósł się. Głosem zmienionym i drżącym rzekł:
— A pan skąd słyszałeś o Rabinersonie?
— To moja rzecz... Powiem panu więcej, panie Apenszlak: posiadam tu w tym pugilaresie jeden z weksli sfałszowanych przez tego pana. Nie bój się, inne są w ręku władzy sądowej.
„Josek“ powoli, spokojnie roztworzył pugilares i, wyjąwszy weksel pokazał go zdaleka Apenszlakowi.
To, co nastąpiło było dziełem jednej sekundy Stary, jakgdyby drapieżny zwierz, rzucił się na
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.