∗
∗ ∗ |
Ktoś nazwał Nalewki „kieszenią Warszawy“.
Określenie jednostronne. Jest to raczej olbrzymie laboratorjum, wytwarzające i pochłaniające pieniądz, targowica na towary dozwolone i zakazane, mrowisko poprzecinane mnóstwem krętych drożyn, chowające w swem łonie miljon obok ostatniego steku nędzy i uczciwą pracę obok wszelkich łotrostw, a zawsze pełne ożywienia, wrące gorączkowym, przyśpieszonym ruchem.
Nalewki wraz ze swemi, że się tak wyrażę, dopływami: Franciszkańską, Gęsią i Muranowską, nie są podobne do żadnej z ulic Warszawy.
Takiego tłumu, pędzącego nazabój, gestykulującego i rozprawiającego głośno, zaczepiającego się wzajem, obrabiającego interesy na trotuarze, gorączkowego, nie tracącego ani chwili czasu, nie znajdzież nigdzie indziej w Warszawie. Przedrzeć się przez to ludzkie mrowie ani podobna! Środkiem biegną z głośnemi dzwonkami tramwaje, jadą dorożki; turkoczą ciężkie, ładowne wozy. Przy trotuarach wyładowują towary. Wszędzie ruch.