wrażenie i obudzić w sobie ku niemu nawet rodzaj miłości, czy przywiązania.
Wkrótce jednak pomiędzy nimi wyniknąć musiały nieporozumienia. Prawda, że pomimo ogromnej różnicy gustów i usposobień, Róża starała się zrobić wszystko, ażeby uniknąć owych nieporozumień. W małych rzeczach udawało się to jej najzupełniej.
Ale zato przyszły poważniejsze powody do starcia, których niepodobna było uniknąć.
U rodziców-Żydów pierwszą troską po dojściu dziecka, czy to płci męskiej czy żeńskiej, do pewnego wieku, jest — małżeństwo. Otóż Apenszlak nie stał bynajmniej tak wysoko ponad swymi współwyznawcami, ażeby móc zapomnieć o wydaniu córki zamąż o ile można najwcześniej. Widział w tem zresztą własną korzyść, bo przy wdziękach Róży mógł dostać zięcia, który mógłby i jemu samemu dopomóc pod wielu względami w interesach.
Ma się rozumieć, wybór przyszłego męża dla Róży, z jego strony, musiał mieć grunt całkiem praktyczny, handlowy, jeśli się tak wolno wyrazić. Szło mu nie tyle o męża dla córki, ile o wspólnika i o pomoc dla siebie.
Zupełniej inaczej patrzyła na to Róża. Punkt widzenia ojca był jej zupełnie obcy. Wykształcona na literaturze i poezji, może cokolwiek nawet zbyt wyidealizowana, znajdując się w ciągłych stosunkach z koleżankami chrześcijankami, nie mogła inaczej patrzeć na małżeństwo, jak na prosty wynik
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.