miłości i związek dwóch dusz... Chciała, ażeby w głębi jej serca zadrgały najdelikatniejsze struny, zanim zwiąże na całe życie swą dłoń. Zresztą — nie śpieszyło się jej; dziewczęca swoboda, urozmaicana przyjaźnią koleżanek z pensji, wystarczała jej zupełnie.
Wreszcie osoby, które jej przedstawiał, jako kandydatów na mężów, stary Apenszlak, w żadnym razie nie mogły odpowiadać jej wymaganiom.
Stąd też już oddawna pomiędzy ojcem a córką wybuchały nieporozumienia. Róża starała się je łagodzić i miarkować, ale nie ustępowała ani na krok. Jej stanowczy charakter nie pozwalał maskować uczuć, wypowiadała to, co myślała, bez ogródek. Z drugiej strony stary Apenszlak gorączkował się, unosił.
W ten sposób przeszła bez powodzenia cała serja kandydatów do ręki pięknej Róży.
Było to parę miesięcy przed wypadkami, przez nas opisywanemi. Stary Apenszlak postawił właśnie kandydaturę syna jakiegoś bankiera z Odesy, który według jego zdania odpowiadał wszelkim najbardziej fantastycznym wymaganiom. Był bogaty, młody, względnie przystojny, umiał się dobrze ubierać i z szykiem wydawać pieniądze, odznaczał się nawet pewnem wykształceniem. Młodzieniec przyjechał za interesami do Warszawy; ujrzał Różę w Ogrodzie Saskim, zakochał się i zaraz zrobił jej ojcu, przez osoby trzecie, propozycję... To też Apenszlak bronił z zapałem tej kandydatury.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.