lampek z krzyża na nich spoglądał, zaręczyli się uściskiem dłoni.
Odtąd uważała się przed Bogiem za chrześcijankę i narzeczoną, niemal żonę jego.
Od tego czasu upłynęły zaledwie dwa tygodnie. Wtulona w poduszki szezlongu, klęcząc, kurczy się w spazmatycznym płaczu; całem jej ciałem wstrząsają łkania.
Co jest tego powodem?
Odpowiedź prosta. Owym narzeczonym jej, niemal mężem, jest Janek Strzelecki, dziś zhańbiony, oskarżony o zbrodnię, zamknięty w więzieniu. Ona go jednak nie przestała kochać.
W tej chwili do pokoiku dziewczęcia wchodzi stary Apenszlak, nie zapytawszy się, bez zapukania.
— Rózie, Rózie! — woła już zdaleka — ty potrzebujesz wiedzieć, że ja dla ciebie mam męża, fajn męża, takiego męża, co ty go przyjmiesz z pocałowaniem ręki. Un jest prawie goj!
Na te słowa odpowiadają tylko przyciszone łkania Róży.
— Rózie! gdzie ty jesteś? — zapytuje pan Apenszlak. — Co ty robisz? Ty płaczesz?
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.