wała lekarza i gości, a wreszcie tkwiło tu kilka obrazków, pomiędzy niemi zaś fotografja męża, w gabinetowym formacie.
Chciała ją mieć ciągle przy sobie i wpatrywała się w nią wilgotnemi oczyma przez długie nieraz godziny samotności, walcząc ze strachem śmierci i bojując z wyrzutami sumienia. Teraz nawet, wobec siostry zapatrzyła się kilka razy w oblicze męża, a także przerywała nerwowo rozmowę uwagą, że lada chwila może przybyć.
Majorowa von Rauch, czterdziestoletnia kobieta, starszą była o cztery lata od siostry. Obie były piękne, a każda na swój sposób radowała się swą urodą. Bezdzietna majorowa wyglądała dotąd świetnie. Na pierwszy zaraz rzut oka poznać można było, iż jest żoną oficera pruskiego. Wspaniała, wyprostowana, wysznurowana, miała niemieckie zgoła wyobrażenie o pięknie. W delikatniejszych, miększych rysach burmistrzowej wyrył czas, a zwłaszcza wielomiesięczna, uporczywa choroba głębokie ślady. W jej ongiś tak słodkich, ciemnych oczach tlił teraz blask zwierciadlany, zimny, będący pierwszym zwiastunem śmierci. Piękne usta w kształt małego, różowego serduszka wycięte, okalały teraz bezkrwistą, ostrą ramą, wystające rzędy zębów. Te jeno zęby jeszcze, oraz miedziane włosy ocalały od zniszczenia wywołanego chorobą.
Obie były córkami naczelnika urzędu celnego, który w latach sześćdziesiątych osiadł w małem, jutlandzkiem, portowem miasteczku, gdzie potem jedna z córek miała zostać żoną burmistrza, i wiódł tu długo wesoły żywot. Działo się to podczas wojny, a po zawarciu pokoju, starsza córka wyszła, ku ogólnemu
Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/172
Ta strona została przepisana.