Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/206

Ta strona została przepisana.

rętszą i namiętniejszą niż wówczas, bezpośrednio po przyjściu na świat dzieci. Był od żony dużo starszy, a nawet zaczął siwieć, mimo to otaczała go prawdziwym kultem, przepojonym pokorą i poddaniem. I on również zakochany był w niej bardziej jeszcze może niż przedtem. Po urodzeniu dzieci dojrzała, rozrosła się, stała bujniejszą, a płeć jej wybielała jeszcze bardziej.
Nie posiadał jej jednak nigdy w zupełności. Nawet w chwilach najwyższego upojenia nie był pewny, czy ma jej uczucia. Czasem zdawało mu się nawet, że jest jeno surogatem czegoś, a z biegiem czasu oczy jego zaczęły widzieć jasno.
Pewnego dnia kiedy wracali z jakiegoś przyjęcia, a on był znużony i rozstrojony, uczuł że się doń przytula namiętnie, w nieuzasadnionym przystępie czułości. To mu się wydało podejrzane. Przeszedł w myśli dzieje tego wieczoru i przypomniał sobie, że widział ją kilka razy w towarzystwie radcy Lundinga, pewnego młodego prawnika, bardzo miłego w towarzystwie człowieka. Spotykali go oboje dosyć często po salonach, a nawet przyjmowali co roku na dawanym u siebie obiedzie jurystów.
Skorzystał ze sposobności i opowiedział jej zaraz co mówią o postępowaniu tego człowieka z kobietami. Spoważniała i podziękowała za informację.
— Miałam jakieś przeczucie, — odparła — ten pan patrzył na mnie w sposób, który mi się wcale nie podobał.
W parę tygodni potem miał ważną rozprawę sądową i nie mógł wrócić na południowy posiłek do domu. Udał się pospiesznie do pobliskiej restauracji, gdzie zawsze w takich razach obiadował. Właśnie kończył jeść, gdy nagle po drugiej stronie ulicy spo-