zaoszczędzona przez tak długi czas serdeczność musiała się wyładować koniecznie.
Na prawo i lewo widniały rozłogi ściernisk, na których niby szron, leżała zimna poświata księżyca. Drogę, którą szli, zasłaniały cienie krzaków rosnących nad rowem tak, że nie można ich było dostrzec z gościńca. W razie potrzeby mogli się też schować w krzakach, co było nader pożądane, albowiem proboszcz i wszyscy na plebanji potępiali surowo nocne wycieczki zakochanych.
Niels Hald był to jeden z najpiękniejszych parobczaków w całej parafji, a Greta kochała się w nim długo, potajemnie. To też chorowała niemal ze zgryzoty ile razy ją doszła wieść, że Niels uprawia miłostki z jedną z owych bezwstydnie miejskich, które nie wstydzą się wabić młodych ludzi swemi wdziękami. Przez cały czas służby wojskowej Nielsa prosiła gorąco Boga, by skierował ku niej serce jego, chociaż jednocześnie czuła, że jest to wielka zarozumiałość i pewnie modlitwy pójdą na marne. Ale stała się owa rzecz nieprawdopodobna. Gdy tylko Niels odbył swą służbę i wrócił, spojrzenie jego, prześliznąwszy się po innych, padło na nią i pewnego dnia spotkawszy ją pod sklepikiem, powiedział co ma na myśli.
Niels wyjaśnił rzecz po swojemu. Twierdził, że zmądrzał i nie leci na urok zewnętrzny, bowiem najpiękniejsze dziewczęta bywają najgorszemi żonami.
Powiedział to całkiem otwarcie, a Greta nie uczuła się dotkniętą. Przez całe życie nasłuchała się przytyków do swych rudych włosów i piegów, tak że uważała się niemal za potwora. Jedyną jej zaletę stanowiło, a wiedziała o tem, że była dziewczyną uczciwą i umiała pracować jak się należy.
Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/236
Ta strona została przepisana.