zakamarku, na strychu, czy wśród zabudowań gospodarczych, którego starannie unikano, albowiem wywoływał wspomnienie niespodziewanej, tragicznej śmierci. Stało się tak znów niedawno z kowalem Jesperem. Był to dzielny, ogólnie szanowany, młody człowiek, którego Bóg uwolnił dopiero co od nieszczęśliwego małżeństwa. I oto Jesper idzie prosto do szopy i wiesza się niewiadomo dlaczego... Nikt sobie tego nie mógł wytłumaczyć.
Pastor przystanął na chwilę na szczycie pagórka i objął smutnem spojrzeniem okolicę. Zmierzchało się. Z wież obu jego kościołów brzmiały dzwony. Pędzono bydło z paszy do domów, a wokoło rozlegały się wesołe pokrzykiwania.
Pokój głęboki, szczęsny owiewał wszystko.
Tam oto, w dostatniem dworzyszczu, którego liczne okna połyskały w ostatnim blaskach, niby złote monety, żyło od lat długich dobrane małżeństwo. Oboje byli weseli, zdrowi i mieli dużo dzieci również zdrowych i dziarskich. Nagle owładnęło żonę bogatego gazdy wielkie jakieś przygnębienie, poszła do mleczarni i poderżnęła sobie gardło nożem od chleba... Dlaczego? Z jakiego powodu? Nikt sobie tego nie mógł wytłumaczyć.
Po powrocie pastora zajęto się niezwłocznie poszukiwaniami Grety. Sondowano osękami wszystkie zalewiska i bagna we wsi i okolicy. Dnia następnego pracowano dalej i znaleziono w pobliżu domu rodziców zaginionej chustkę w kwiaty, będącą jej własnością. Zawisła na szuwarach nad brzegiem jeziorka i widocznie dziewczyna zgubiła ją podczas ucieczki.