Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/253

Ta strona została przepisana.

Odkryto również odcisk trzewika w gliniastym szlamie. Zaczęto iść śladami i okazało się, że długo krążyła wokoło domu, potem zaś skryła się w pobliżu kładki, u skraju której prano bieliznę. Świadczyły o tem zdeptane trawy błotne. Przeszukano dokładnie całe to miejsce, a narzeczony Grety przewodził sam w tej pracy. Wielki, silny chłopak płakał jak dziecko i w desperacji zapowiadał ciągle, że sobie życie odbierze.
Do małego domku wyrobnika wpadali ciągle znajomi i przyjaciele. Przychodzili z wyrazami współczucia i ofiarowywali swą pomoc w poszukiwaniach. Niektórzy jawili się z prostej ciekawości, a także w nadziei, że da się przy sposobności coś „oblizać“. Soeren i Marjanna nie zapomnieli mimo strapienia i wstydu o tem, czego domagała się przyzwoitość. To też garnek z kawą i puszka z tytoniem nie znikały przez cały dzień ze stołu. Soeren milczał zakłopotany, zaś Marjanna chodziła tak jakoś dziwnie jakby była trochę pijana.
Zjawił się naraz wędrowny przekupień i powiedział, że w sąsiedniej parafji widziano oszalałą dziewczynę. Rybacy, łowiący węgorze przy świetle w nocy, spostrzegli ją wałęsającą się wzdłuż rzeki. Ale za ich zbliżeniem się uciekła. Potem pewien wieśniak ujrzał ją na chwilę w lesie. Biegła z rozpuszczonemi włosami po polanie, jakby chcąc ujść pogoni.
Posłano zaraz ludzi do wskazanej miejscowości i urządzono formalne polowanie, przetrząsając krzaki i zarośla. I ten dzień jednak przeminął bez skutku. Dopiero następnego przedpołudnia znaleziono zwłoki Grety na skraju niewielkiego jeziorka w głębi lasu. Leżały na płyciźnie z fartuchem zarzuconym na twarz.
Podczas pogrzebu wygłosił pastor kazanie, a wywarło ono wielkie wrażenie na ludziach, którzy zbiegli się