tłumnie. Był głęboko wzruszony i mówił łagodnie i serdecznie jak zwykle. Oświadczył, że dalekim jest od rzucania potępienia, jak to czyni wielu nad grobem grzesznika, mianując go z góry obywatelem piekieł. Unikał zawsze wspominania o owem miejscu mąk, o którem trudno dać należyte pojęcie, nie stając w sprzeczności z postulatami miłosierdzia i łaski.
Natomiast rozwodził się szeroko na temat sumienia 1okrutnej samoświadomości winy. Nawiązując oględnie do męczeńskich chwil przedzgonnych biednej dziewczyny, starał się uprzytomnić słuchaczom, że piekło mieści się we wnętrzu własnego serca i że stwarzają je sobie ludzie sami przez nieposłuszeństwo nakazom boskim, oraz temu głosowi, którym odzywa się w nas Bóg, chcąc nas uchronić od zła i nieszczęścia.
Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/254
Ta strona została przepisana.