Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— Nazwijmy to zemstą, czy nieodpornym przymusem. Teść goni za Natalją, chce ją uwięzić, by przeszkodzić ucieczce... Zważ pan to!
— Dziwnym zbiegiem okoliczności czytałem teraz, podczas podróży w ostatnim zeszycie „Przyszłości“ na ten sam temat rozprawę niezwykle ciekawą i oryginalną.
— Rozprawę? Gdzież to było?
— W październikowym zeszycie „Przyszłości“ nowego miesięcznika, który zaczął wychodzić. Artykuł ten omawia przesądy współczesne, a rzecz, jak wspomniałem, traktowana jest niezwykle śmiało i oryginalnie. Mam ten zaszczyt i jeśli pani zechce przeczytać..
— Ma go pan ze sobą?
Chciała coś więcej powiedzieć jeszcze, ale w tej chwili ukazał się mąż, a Petersenowi wydało się, że na odgłos jego kroków zadrżała całem ciałem.
Lindemark zatarł ręce we właściwy sobie nieśmiały sposób.
— Dobrzeby nam zrobiła przekąska. Czy wnet podadzą, droga Astrid?
— Spytaj Steensen! — odparła i odwróciła głowę.
Petersen siedział, milcząc i spoglądając ukradkiem na oboje, czynił spostrzeżenia. Wpadł najwidoczniej w jakąś tragedję familijną, która zbliżała się szybkim krokiem do rozwiązania. Dziwił się tylko, czemu Lindemark uczynił go tak pochopnie świadkiem swej niedoli.
Weszła, szafarka i poprosiła do stołu, a wraz z nią wśliznął się wielki, jasnobronzowy pudel. Na widok nieznajomego zwierzę pochyliło łeb i zaczęło warczeć w sposób tak nieprzyjazny, że szafarka musiała go w końcu złapać za obrożę i trzymać, gdyż chciał się