Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/312

Ta strona została przepisana.

Jasnowłosa spotkała w lesie króla przebranego za wieśniaka i zakochała się w nim bez pamięci. Nieszczęśnik był jednak tak zamyślony, że jej nawet nie spostrzegł.

Ach, nie zobaczył nawet bladej córy nocy...

Znaczy to, że wzrok króla zmącony jest ułudnym; blaskiem dnia, za mało jeszcze patrzy w głąb rzeczy, nie dostrzegając tajnych stron ludzkiej duszy... o czem zresztą pleść zwykł każdy poeta, który chce sobie szybko zjednać sławę genjalnego pisarza.
Teraz... ku przerażeniu porządnego i rozsądnego czytelnika zabiera głos stary dąb, który odkrząknąwszy (O, cóż za trzask w tem starem drzewie?...) jak należy zaczyna mówić.
Dąb w poezji reprezentuje zazwyczaj starą, niesłychanie głęboką mądrość. Oto co powiada:

Odwiecznych wspomnienie stuleci,

Szczęścia w lochu próchno świeci.
Któż poń sięgnie, chyba dzieci!
Na nadziei jasne wyże
Lecą serc pragnienia chyże,
Młodych dusz polotny urok...
Nie trwóżcie się znowu tak!
Śmierć jest smutną w mróz i mrok!

Nadzieja, to łaski znak!

W ten sposób stary dąb rozpoczyna śpiew, w którym mieści się pełna otuchy filozofja, a szczęsny, kto ją zrozumie. Zanim skończył, wpada mu w słowo chór uciesznych elementalów, pokrzykujących z chmur lasu i fal: