Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/313

Ta strona została przepisana.
Cichy szept fali

Płynie z oddali,
Kroczą ku ziemi
Stopki srebrnemi,
Idą z zaświatu

Przyjrzyć się kwiatu...

Tymczasem coraz to bardziej zbliża się jakaś w niebogłosy wołająca istota. To Marta... jak świadczy spis osób. Wpada na scenę z rozpuszczonemi włosami i mówi, że idąc na kiermasz wiejski zabłądziła w lesie i oszalała ze strachu. Przez chwilę stoi drżąca i nadsłuchuje. Sądzi, że ją ktoś ściga i gada o czarnych zjawach z czerwonemi jak krew oczyma. Wydaje dziki wrzask i chce biec dalej, ale potyka się, pada i przychodzi na nią głębokie omdlenie.
Zaczyna grać orkiestra.
Przy dźwiękach cichych, urocznych wychodzą z zarośli nimfy, które wszystko widziały, tańczą wokoło leżącej, namaszczają jej wargi sokiem maku i nagle powiada ciemnowłosa:

O siostro, spójrz na złotych włosów fale,

Co bladą twarz i smukłą szyję słonią,
Na krągłych lic dołeczek ten uroczny,
Na pierś jej patrz przykrytą małą dłonią
I mów czy ta, co leży snem ujęta

Nie jest jak ty odbita w wód przezroczy?

Chce przeto powiedzieć poprostu, że dziewczyna posiada wybitne podobieństwo do jasnowłosej nimfy. Tutaj zaczyna właściwa akcja dramatyczna. Ciemnowłosa ubiera swą towarzyszkę w suknie dziewczyny,