Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/317

Ta strona została przepisana.

i postanawia napisać satyrę, chłostającą wznowioną właśnie poezję nastrojową, oraz księżycowo-majową lirykę.
Za chwilę spotyka go za to kara.
Siada pod filozoficznym dębem, chcąc spożyć chleb z kiełbasą, nagle jednak spostrzega w świetle latarni zamorfinizowaną, nagą dziewczynę. Zrazu myśli, że ją zamordowano i ucieka. Ale wraca pod wpływem ciekawości i, spostrzegłszy, że dziewczyna oddycha, doznaje wnętrznej przemiany. Materjalista i sceptyk, klęka nabożnie przy leżącej i nie wątpi ani na moment, że doznał szczęścia znalezienia śpiącej nimfy.
Następuje scena w szynkowni wiejskiej, gdzie brzmią klarnety i tańczy młódź. Król owładnięty miłością, śledzi w ścisku spojrzeniem bladą, jasnowłosą dziewczynę, uwalnia ją z objęć półpijanego parobka, narzeczonego Marty, który powołuje się na swe prawo i nie chce puścić należnego mu łupu. Przychodzi do bójki, w powietrzu błyska nóż... król pada na ziemię.

Petersen nie mógł czytać dalej. Od chwili już zdawało mu się, że słyszy lekkie pukanie. Zrazu nie zwracał na nie uwagi, sądząc, że to efekt wiatru. Potem jednak przyszedł do przekonania, że ktoś puka w okno rzeczywiście.
Podniósł się na łokciu i spojrzał w tę stronę. Zapomniał spuścić story, to też teraz widział wszystko co się dzieje na zewnątrz. Serce mu bić przestało, a włosy zjeżyły się na głowie. Zobaczył przyklejoną formalnie do szyby bladą, podłużną twarz z gorejącemi oczyma.
Po kilku sekundach poznał sumiaste wąsy i czerwony szalik porucznika. Boże wielki, pomyślał, czegóż