Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/322

Ta strona została przepisana.

— Tak. Zagroda jego leży tuż przy gościńcu na końcu wsi...
— No, więc cóż?
— Tej nocy włamał się tam porucznik. Musiał być pijany. Kren Pillegaarda wybiegł zobaczyć co się dzieje, a wówczas porucznik złożył się doń ze strzelby i zapowiedział, że go położy trupem.
— Skądże dowiedziałaś się tego, Steensen?
— Była przed chwilą w kuchni, Birta, rybaczka i mówiła, że wie to od samego Krena. Ale oto karbowy nadchodzi. On słyszał to samo w młynie.
Otwarły się drzwi. Wszedł szybko jakiś mężczyzna i spytał kiedy państwo odjadą.
— Cóż to znowu za awantura? — spytał Lindem ark — Czyście słyszeli o wybryku, jakiego miał się dopuścić porucznik Hacke tej nocy? Czy to prawda?
— Zupełna prawda! Sam rozmawiałem z żoną Krena Pillegaarda.
— A więc oszalał do reszty... Ale jakże się to stało... z jakiego powodu?
— Zdaje się, porucznik chciał się dostać do dziewcząt kuchennych. Zapukał w okno sypialni, a gdy zaczęły krzyczeć, powiedział im coś, co zgoła pięknie nie brzmi.
— Tedy nie ciekaw jestem. Proszę tylko dopilnować, by kareta była gotowa i świeżo nasmarowana. Jedziemy o piątej.
Niebawem miano podać obiad. Pani Lindemark siedziała w salonie i tutaj doszło do przykrej sceny pomiędzy małżeństwem, z powodu, że mąż opowiedział szczegółowo awanturę urządzoną przez porucznika.
Pani Lindemark zauważyła: