Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/341

Ta strona została przepisana.

List brzmiał:

Szanowny Panie!

Sądzę, że pana nie zdziwi ten list. Jak to już miałem sposobność powiedzieć w nocy, odczułem wielką od pierwszej chwili sympatję dla pana. To też raz jeszcze składam najszczersze gratulacje. Nie wymieniam żadnego imienia, powtarzam jeno: szczęścia i powodzenia pod każdym względem! Przypuszczam, że będzie pan dziś, wraz z niewymienioną, na zebraniu towarzyskiem u państw a Hansenów. I ja jestem zaproszony, ale wolę radować się samotnością, co do której nie chcę wdawać się w szczegóły. Istotnym powodem niniejszego listu jest wnętrzna potrzeba dorzucenia kilku słów do naszej dyskusji na temat nieśmiertelności duszy. Czemże jest dusza, szanowny panie? Instrumentem, na którym grają nieznane potęgi. Dobrze. Ale w takim razie istnieje coś poza indywidualnością człowieka, coś, jak powiadamy zaziemskiego, od czego indywiduum jest zawisłe, a co z drugiej strony zależne jest od naszej indywidualności. To należy stwierdzić i ustalić. Wnioski z powyższych przesłanek są proste i jasne. Dusza nie może przestać istnieć, jak długo istnieje owa rzecz zaziemska, czyli wiekuista, innemi słowy dusza jest nieśmiertelna. Jest to mojem najgłębszem przekonaniem.
Nie mogłem się oprzeć chęci zawiadomienia pana o tem.

Aleksander von Hacke.