w tych stronach. Siedzieli, kurząc cygara i byli wielce rozmowni. Hacke się zastrzelił. Pilnowała go straż, mając przykazane dawać baczenie, mimo to jednak udało mu się dobrać do pistoletu kawaleryjskiego i palnął sobie pod brodę. Obaj panowie oglądali przed chwilą zwłoki. Wszystko, ich zdaniem, przemawiało za tem, że od dłuższego już czasu nosił się z zamiarem samobójstwa, odsuwając tylko termin. Podczas sądowej rewizji mieszkania znaleziono metrykę, na marginesie której dopisał własnoręcznie:... „a zmarł dnia 3 października“. Datę tę wykreślił potem.
Lindemark był bardzo wzburzony. Chodził ciągle po pokoju i powtarzał jedne słowa w kółko.
Zaraz po wyjeździe gości Lindemark wybrał się w drogę, bo i dziś miał jakąś urzędową, obywatelską czynność. Pożegnał się serdecznie z Petersenem, usprawiedliwiając swą nieobecność, a gdy kandydat powiedział, że skutkiem wczesnej godziny odjazdu nie będzie mógł złożyć podzięki i uszanowania jego żonie, odrzekł pospiesznie, że sam złoży jej jego pozdrowienie.
— Jest rzeczą zrozumiałą — dodał — że samobójstwo porucznika uczyniło na niej wrażenie, bowiem Hacke zaliczał się do bliskich znajomych, a mimo wszystkich wad był człowiekiem bardzo sympatycznym. Oboje bolejemy nad tem, co się stało!
W godzinę po jego odjeździe stanęła przed domem druga bryczka, mająca odwieźć Petersena do gospody bugsztedzkiej, skąd zamierzał ruszyć dalej pocztą.
Właśnie wdział płaszcz, gdy zbiegła po schodach mamzel Stensen i z wielkim niepokojem zawiadomiła go, że Jaśnie Pani życzy sobie widzieć się z nim zanim wyjedzie.
Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/343
Ta strona została przepisana.