miłego wieczoru. Mogła się tego jednak spodziewać, znała go przecież i wiedziała jak jest nieobliczalny. Przebaczyła mu, pewna, że gdy się wyśpi, przyjdzie do przekonania, iż podejrzenie jego było śmieszne i uczuje żal.
Rozebrała się zwolna i położyła, nie gasząc jeszcze światła. Dopiero po upływie godziny posłyszała kroki Arnolda i udała, że śpi.
Do samego południa dnia następnego nie zawarli ze sobą zgody. Ema miała dużo roboty z doprowadzeniem do ładu domu po wczorajszej rujnacji. Przytem wybuchł hałaśliwy spór pomiędzy służącemi o złotą dwudziestokoronówkę, którą nieznajomy zostawił na umywalni w pokoju gościnnym. Stara Anna, żywiąca dotąd odnośnie do osoby nieznajomego silne podejrzenie, węsząca wszędzie piekielne odory, nie chciała przyjąć swej części złota, natomiast pod żadnym warunkiem nie chciała również przyznać Abelonie ni jednego oera ponad trzecią część udziału w zyskach, jaka się jej należała po sprawiedliwości. Pod wpływem onego zatargu, wściekłość kucharki przekroczyła znacznie granice codzienne, a biedna Ema musiała raz po raz biegnąć do kuchni i robić porządek.
Arnold został wezwany do chorego zarobnika, daleko w puszczy mieszkającego i mógł wrócić dopiero późno popołudniu. Ema pokończyła gospodarskie zajęcia i pokładła dzieci na sen poobiedni, uczuła się samotną i zaczęła z niecierpliwością wyczekiwać powrotu męża. Zazwyczaj w takiej porze robiła rachunki domowe, ale dziś nie czuła się na siłach wziąć się do tego. Po raz pierwszy od chwili ślubu zapanowało pomiędzy