pierścionek zaręczynowy z powodu, że przetańczyła na balu studenckim dwa tańce z kim innym, oraz przyjęła porcję lodów. Często sam wspominał o tem, będąc już w Soenderbalu i oburzał się na własną głupotę.
Ema rozmyślała potrochu i o owym dziwnym gościu bezimiennym. Siedząc przy oknie, roztrząsała możliwości dostania się co prędzej do pastorstwa celem wybadania kim był naprawdę. Z trudem przyszło jej wyobrazić sobie, że oto w tej chwili istnieje jeszcze i to niedaleko, że może lada chwila zjawić się we drzwiach. To, co przeżyła zeszłej nocy, wydawało jej się snem jedynie i w tej formie rozmyślała o tych rzeczach. Sprawiało jej to przyjemność, a nawet czuła pewnego rodzaju niezadowolenie na myśl, że chodzi realny i żywy po plebanji w tej chwili i wyprawia dalej swe błazeństwa ku uciesze innej publiki, że może nawet w swój chytry, nieuchwytny sposób udaje, iż kocha się w pastorowej.
Arnold wrócił późno, tak że dzieci dawno zbudziły się z poobiedniej drzemki. Cała gromadka znajdowała się z matką w salonie i oglądano obrazki.
Serce zaczęło jej bić gwałtownie, gdy posłyszała jego kroki. Odpowiadała z roztargnieniem chłopcom, nadsłuchiwała i wydało jej się odrazu, że wraca w zgodliwszym nastroju.
Wszedłszy do pokoju, powiedział: dobry wieczór i poprosił, coprawda nieco oschle, o obiad. Rozważała przez moment, czy ma iść z nim do jadalni, ale potem, nie ruszając się z miejsca, poleciła starszemu synowi, by wydał polecenie kucharce. Jego obowiązkiem było uczynić pierwszy krok.
Po spożyciu obiadu Arnold wrócił do salonu najwyraźniej z zamiarem uczynienia zgody. Zrazu
Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/51
Ta strona została przepisana.