Strona:Henryk Pontoppidan - Djabeł domowego ogniska.djvu/75

Ta strona została przepisana.

letnią córkę Esterę, trzymała matka niby zakładniczkę, zamkniętą na klucz w pokoju.
Po długich sporach ułożono, że Sofiehoej pozostanie przy Engelstofcie, zaś rozwódka obejmie imieniem córki, Agersoagaard, posiadłość dużo większą co do obszaru, ale położoną w zapadłym kącie Vendsysselu, źle zagospodarowaną, posiadającą rozległe, nieuprawne pustacie i torfowiska. Zgodziła się na to, bo odpowiadało jej właśnie owo osamotnienie i konieczność twardej pracy. Prócz tego otrzymała dla siebie osobiście pięćdziesiąt tysięcy koron gotówką.
Pewnego dnia popołudniu, podpisano wobec urzędnika kontrakt rozwodowy, a tegoż wieczora była pani Engelstoft wyjechała z Sofiehoej, zabierając córkę, której nie pozwoliła nawet pożegnać się z ojcem. Opowiadano, że kiedy biedne zastraszone dziecko chciało dać znak pożegnalny chustką ojcu, który wołał ją z okna, wypatrując w ciemnościach, matka wyrwała jej ową chustkę z ręki, w chwili kiedy powóz ruszał.
W parę tygodni potem Engelstoft ogłosił swe zaślubiny z młodą dziewczyną, której cygańska piękność oczarowała go. Ona sama i brat jej, dyrektor szkoły, chcieli jak najprędzej dostać się na Sofiehoej i zacząć życie wystawne, przeto nie dali Engelstoftowi ochłonąć z troski o córkę i odpocząć po ciężkich przejściach.
Niestety, nieszczęście zagnieździło się w pałacu. W pół roku po ślubie młoda kobieta zaziębiła się, wracając z balu podczas świąt Bożego Narodzenia, dostała zapalenia płuc i umarła.
Podczas jej pogrzebu przepowiadano, że Engelstoft rychło pójdzie za nią. Postarzał się nagle. Od młodości miał zarodek choroby sercowej, teraz defekt ten rozwinął się i podcinał jego siły żywotne.