Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/272

Ta strona została przepisana.

wzorowa żona i matka... rzec mogę śmiało... szlachetna, pełna poświęcenia, anielsko cierpliwa i tak piękna i miła teraz jeszcze nawet, gdy złożona jest ciężką niemocą!...
Koniak wywarł zwyczajny skutek. Weterynarz włożył binokle, zasłaniając otępiałe oczy swe, z których lada chwila trysnąć miały łzy. Głos mu zmieniło wzruszenie, a słowa i wyraz twarzy świadczyły o sile namiętności, jaką odczuwał dotąd dla żony. Czyniło to wprost niemiłe wrażenie na ludziach, którzy znali panią Aggerbölle, niknącą w Oczach i będącą już smutną jeno ruiną.
— Żonie mej pogorszyło się znacznie w ostatnich czasach! — podjął na nowo, nie walcząc już daremnie z wzruszeniem — Wiecie państwo zapewne, że prześladują ją różne straszne zwidywania, ma halucynacje, gdy tylko zostanie sama. Wierzcie mi, przyjaciele, że dreszcz mnie przenika, gdy o tem wspomnę. Niedawno, gdym wracał do domu od pacjenta... zrobiło się, o ile pamiętam, już dość późno... zobaczyłem zdala światło w sypialni. Domyśliłem się zaraz, że coś zaszło... gdym wszedł... ach, nigdy nie zapomnę tego widoku... zastałem biedaczkę, siedzącą w łóżku, bladą jak płótno i drżącą na całem ciele, jakby toczyła bój śmiertelny. Przyskoczyłem i wziąłem ją w ramiona. Nie mogła w pierwszej chwili wyrzec słowa. Pytałem raz po raz co się stało, ale długo trwało, zanim zdołała mi opowiedzieć, że usłyszała jakieś skradanie się i zobaczyła w oknach przeraźne twarze. Zdawało jej się też, że ktoś woła, iż wedrze się zbój i pomorduje dzieci. Były to, oczywiście zwidywania gorączkowe, ale mimo to strach zbiera, gdy się jest świadkiem tych okropności!