Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/286

Ta strona została przepisana.

niejedno powinnoby być inaczej. Poprzestała jednak z konieczności na obleczeniu świeżo łóżek w sypialni i oporządzeniu Sigridy i Dagny, które sprowadzono w tym celu z ogrodu. Radaby była ubrać je odświętnie, ale wiedząc, że to nie spodoba się Emanuelowi, poprzestała na umyciu im twarzy mydłem i daniu świeżych fartuszków. Syna musiała zostawić jak był, przespawszy bowiem spokojnie drugą część nocy, spał dotąd, a nie miała serca budzić go.
Emanuel z dwu powodów czuł niechęć wzywania doktora do swego domu. Po pierwsze miał zakorzenioną odrazę względem lekarzy wogóle. Twierdził, że przypisuje się nadmierne znaczenie w życiu społecznem tym ludziom, i że przeciwnie z ich to właśnie winy rośnie zniewieściałość i wyuzdanie pośród wyższych warstw. W oczach jego, ślepe zaufanie, z jakiem ludzie współcześni rzucają się w objęcia lekarzy i aptekarzy, stanowiło groźne niebezpieczeństwo dla rozwoju pod względem zdrowia i moralności. Ludzkość nabrała dziś przekonania, że można przy pomocy pigułek, mikstur i elektryczności leczyć duchowe i fizyczne dolegliwości, to też spoziera z uśmiechem szyderstwa na jedyne prawdziwe środki lecznicze, jakiemi są umiarkowanie, wstrzemięźliwość i praca fizyczna.
Prócz tego zniechęciło go do doktora Hassinga to jeszcze, że z nim to jednym, z poza ścisłego kółka współwyznawców swych idei, stykał się często przy łożu chorych i zmarłych, a doktór Hassing mimowoli narzucał mu swą powierzchownością, starannym ubiorem, rezerwą obejścia i formalizmem wyrażania się owe normy obcowania towarzyskiego, któremi gardził i od których uciekł. W dodatku, jak większość kolegów, był doktor Hassing wolnomyśli-