— Z doktorem? Tak... tak... Ale któż ci to mógł powiedzieć?
— Tak sama sobie wyobraziłam... — odparła i wyszła, zamykając cicho za sobą drzwi.
Emanuel stał dalej w miejscu, zapatrzony w zamknięte drzwi. Potem skinął głową i wargi mu zadrżały. Biedna Hansina! Zauważył istotnie pewną w niej zmianę w czasach ostatnich, chciała mu się zwierzyć, a jednocześnie unikała zbliżenia. Teraz zrozumiał wszystko.
Serce mu się zakrwawiło, gdy pomyślał, ile wycierpieć musiała w tych dniach. Droga, kochana Hansina! Milcząc cierpliwie, patrzyła, jak walczył z sobą w ostatnich kilku tygodniach, tocząc bój decydujący i stanowczy z dziedzictwem ojcowskiem krwi swojej, na ostatnią wystawiony próbę przed chwilą oswobodzenia!.
Ach... jakże pewny był zwycięstwa!
Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/389
Ta strona została przepisana.