Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/475

Ta strona została przepisana.

konania, że walka ludzkiego ducha o poznanie prawdy to jeno bezowocne falowanie w górę i w dół, że Bóg niedostrzegalny drwi sobie z wysiłków, obalając wieże Babilonu, i że tak będzie po wiek wieków.
Pozostała mu jeszcze tylko nadzieja wszelkich rozczarowanych, to znaczy wiara w życie pozagrobowe. Dlatego to nawet czuł wdzięczność za to, iż go pozostawiono w ukryciu. Siedząc w oplecionym cierniami ogrodzie swoim, o kilka ledwo kroków od grobu, czuł się napoły w świecie duchów. Również i w dzisiejsze słoneczne popołudnie trwał w rozmarzeniu pod pamiętnym, czerwonym grabem, z rękami złożonemi na kolanach, zamkniętemi oczyma i duszą ogarnioną marzeniem o zaświatach.
Opodal spacerowała po ścieżce, wzdłuż żywopłotu kuzynka jego, panna Katinka Gude, będąca równie jak i zmarła żona pastora, przyrodnią siostrą Leny Gilling, niepodobna do niej zresztą. Trudno było nawet o większy kontrast pomiędzy tą piękną, uśmiechnioną, podziwianą ogólnie wdową, a niepozorną, pochyloną nieco starą panną o małej, szpakowatej, małpiej główce ze złośliwym wyrazem i ciągle migających drutach w ręku.
Katinka była od młodych lat kopciuszkiem rodziny, a przypominano sobie o niej tylko w wypadkach choroby i podobnych razach, kiedy musiano korzystać z jej pomocy i poświęcenia. Dom pastora ludny był zawsze i niespokojny, to też zwracano się do niej ciągle, tak że była niemal stale na plebanji. Nie zajmował jej ludowy ruch oświatowy, a stykała się z nim tyle tylko, że napełniał dom gośćmi. Cicha i oddana szarej pracy codziennej, pełniła obowiązki swej starszej, zajętej wyższemi sprawami siostry, a po jej śmierci pielęgnowała, chowała, żeniła, oraz